Parę słów o wynagrodzeniu: czego oczekujemy od „systemu”, a czego oczekujemy od nas samych?
Wynagradzanie pracowników naukowych i dydaktycznych w szkolnictwie wyższym jest na poziomie niesatysfakcjonującym. Minimalne wynagrodzenie profesora zwyczajnego to 5390 zł brutto (ok. 3820 zł netto), z tym że profesorem zwyczajnym można stać się najwcześniej po czterdziestce, a wiele osób w ogóle nie osiąga tego tytułu. Adiunkt ze stopniem doktora nie może zarabiać mniej niż 3820 zł brutto (ok. 2730 zł netto).
Jakie są skutki tej sytuacji? Przede wszystkim „negatywna selekcja” w wielu dyscyplinach nauki. Dobre osoby nie chcą pracować na uczelniach (i w instytutach badawczych), ponieważ sektor nauki i szkolnictwa wyższego nie zapewnia im wynagrodzenia adekwatnego do ich wykształcenia i doświadczenia. Tym samym coraz częściej pracy naukowo-dydaktycznej podejmują się osoby, które są za słabe, aby pracować w biznesie. Czy w interesie naszego państwa jest powierzanie kształcenia wyższego osobom o niedostatecznych kwalifikacjach? Mam nadzieję, że dla wszystkich Czytelników jest to pytanie retoryczne.
Jak więc doprowadzić do sytuacji, aby wynagrodzenie w sektorze było na godnym poziomie? Na początku dwa pomysły. Oba nie sprowadzają się wcale do najprostszej i jak uważamy, koniecznej decyzji, którą powinien podjąć rząd Polski, tzn. zwiększenia poziomu finansowania do co najmniej 1% PKB – jest to standard w cywilizowanych krajach na świecie, a zakładamy, że Polska ma ambicje być cywilizowanym państwem.
- Jesteśmy częścią Europy i świata. Jak to więc jest, że np. w projektach Erasmus Plus polski naukowiec za dzień pracy otrzymuje około 75 EUR, czeski około 140 EURO, a brytyjski czy holenderski ponad 200 EURO? Dlaczego Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, polski Rząd nie zadba o to, aby polscy naukowcy byli wynagradzani za swoją pracę przynajmniej na poziomie czeskich naukowców? W szczególności że Polska wpłaca do Unii Europejskiej z przeznaczeniem na obszar badawczy więcej niż otrzymuje i jest to nadwyżka rzędu kilku miliardów złotych. Nie trzeba od razu zwiększać wydatków polskiego budżetu do 1% i szukać pieniędzy u polskich podatników – można zadbać o polski interes w instytucjach europejskich. I niestety, tego nie zrobi pojedynczy polski naukowiec: musi to zrobić rząd Polski i MNiSW – władze centralne powinny przecież reprezentować interes polskich naukowców i polskiej nauki.
- Zgodne z logiką rynkową, jeśli coś ma niską cenę, to ma niską wartość. W związku z tym można postawić tezę, że niskie wynagrodzenia w sektorze są efektem niskiej wartości, jaką generuje ten sektor dla otoczenia. Wchodzimy tutaj w dyskusje nad rolą nauki i szkolnictwa wyższego dla społeczeństwa. Na pewno „negatywna selekcja” nie przyczynia się do wzrostu wartości tego sektora. Pomimo to jednak warto, aby każdy wykładowca i naukowiec zastanawiał się, jaką wartość tworzy jego praca dla otoczenia. W praktyce oznacza to, że np. wykładowcy akredytowanych kierunków bądź kierunków realizowanych w języku angielskim powinni dostawać adekwatne wynagrodzenie do dodatkowej pracy, jaką muszą wykonać w związku z prowadzeniem bardziej wymagających zajęć. A dzięki temu, że uczelnia rozpoznaje ten dodatkowy wysiłek u wykładowców, staje się bardziej atrakcyjna dla kandydatów na studia – lepsze zajęcia powinny się przekładać np. na lepsze możliwości zawodowe absolwentów danych studiów i tym samym wzrost liczby kandydatów oraz np. w sektorze prywatnym – wzrost przychodów uczelni. Tutaj „pracę domową” w obszarze strategii kształcenia powinny odrobić władze uczelni oraz wykładowcy. Oczywiście, to drobny przykład ilustrujący mechanizm tworzenia wartości, ale jeśli chcemy, aby nasze pensje były wyższe, to warto rozumieć te mechanizmy, bo z pustego i Salomon nie naleje…
Powyższe dwa punkty wskazują, że nie chcemy ograniczać dyskusji nad wynagrodzeniem w sektorze nauki i szkolnictwa wyższego jedynie do zwiększenia poziomu finansowania. Komplementarnych rozwiązań jest znacznie więcej, choć uważamy, że żadna istotna reforma w sektorze nie odbędzie się bez wzrostu finansowania. Są to jednak działania długookresowe, a doszliśmy do sytuacji, kiedy nie możemy czekać – trzeba podjąć działania doraźne.
Zapraszamy do dzielenia się też dobrymi praktykami, tzn. wskazywania odpowiedzi na pytanie, co ja jako pracownik naukowy i/lub dydaktyczny robię albo zrobiłem, aby podnieść moje wynagrodzenie? Może dzięki tym dobrym praktykom pokażemy, że praca w tym sektorze jest pomimo wszystko atrakcyjna, co będzie skutkować tym, iż przynajmniej zmniejszy się tempo wzrostu liczby słabych pracowników i odpływu najlepszej kadry.
Jakub Brdulak