Szkolnictwo wyższe we mgle
Choć może to zabrzmieć jak zdarta płyta, ale na samym początku nowego roku (nie akademickiego, tylko budżetowego) trudno nie odwołać się do przygotowanego już dobrych kilka lat temu naszego „Paktu dla Nauki”. Pisaliśmy w nim między innymi, że „rozwiązania systemowe w publicznym szkolnictwie wyższym winny zapewniać: stabilne finansowanie uczelni zachęcające do wysokiej jakości kształcenia; przejrzyste i czytelne wymogi formalne stawiane uczelniom, służące utrzymywaniu standardów jakości…” (s. 22).
ON kibicowali pomysłowi wprowadzenia zdecydowanych zmian w systemie polskiego szkolnictwa wyższego. Pomimo wysuwanych przez nas wielu zastrzeżeń i zgłaszanych uwag, sądziliśmy, że nowe kompleksowe rozwiązanie dla szkolnictwa wyższego i nauki jest absolutnie niezbędne. Ale też od razu po przedstawieniu, jeszcze wówczas tylko projektu, ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce zwracaliśmy uwagę na to, że ustawa w wielu kluczowych miejscach odwołuje się do rozporządzeń. I tylko znając treść tych rozporządzeń, można określić, na ile mocne wsparcie otrzymają uczelnie i pozostałe jednostki naukowe w ich działaniach i staraniach o podniesienie jakości.
Ale dzisiaj, 2 stycznia 2019 r., z ogromnym smutkiem musimy stwierdzić, że samo Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego stało się częścią systemu, który przeszkadza w stworzeniu „przejrzystych i czytelnych wymogów formalnych” oraz w „zapewnieniu stabilnego finansowania uczelni”. Nowe zasady podziału środków finansowych, rozdzielanych w ramach subwencji, a nie dotacji (co akurat uznajemy za bardzo pozytywną zmianę), muszą zostać opisane w rozporządzeniu, bo tego wymagają przepisy nowej ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. W najbliższym roku finansowym (czyli od 1 stycznia do 31 grudnia 2019 roku) uczelnie mają już działać w oparciu o nowe zasady podziału środków finansowych. A rozporządzenia nadal brak.
Już w roku 2016, kiedy zmieniono algorytm podziału dotacji dydaktycznej przeznaczanej dla uczelni, zwracaliśmy uwagę, że zmiana ta stawia uczelnie pod ścianą. Nowe obliczenia miały bowiem zostać dokonane w oparciu o dane liczbowe (liczba studentów, doktorantów, nauczycieli akademickich, posiadane kategorie naukowe), na które uczelnie w grudniu 2016 roku miały już zerowy wpływ. Ale nawet wówczas, w styczniu 2017 roku, uczelnie mogły dokonać szybkich kalkulacji, jak bardzo zmieni się wielkość przysługującej im dotacji i przynajmniej w ograniczonym stopniu zaplanować działania na przyszłość.
Wiemy, że przyszły podział subwencji musi się dokonać wedle innych zasad, bo nowa subwencja łączy w sobie dotację na działalność dydaktyczną i statutową. Tymczasem w dalszym ciągu nie zostało opublikowane kluczowe rozporządzenie „w sprawie sposobu podziału środków finansowych na utrzymanie i rozwój potencjału dydaktycznego oraz potencjału badawczego…”. Co więcej, sposoby obliczania podziału subwencji opisane w projekcie tego rozporządzenia, zależne są od współczynników kosztochłonności oraz od zasad ewaluacji jakości działalności naukowej, a tych również nadal nie ma (odpowiednie rozporządzenia dostępne są jedynie jako projekty).
W ten oto sposób uczelnie i jednostki naukowe na samym początku 2019 roku znajdują się w sytuacji, kiedy mogą jedynie przypuszczać, jakimi środkami będą dysponować. I inaczej niż w styczniu dwa lata temu, nie mogą dokonać nawet przybliżonych wyliczeń, bo teksty zamieszczone na stronach Rządowego Centrum Legislacji są tylko projektami, które wcale nie muszą się stać prawem. To, że uczelnie nie będą mogły odpowiednio wcześniej podjąć działań, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom Ministerstwa, tego można się było spodziewać po doświadczeniach sprzed dwóch lat. Ale sytuacja, w której uczelnie i jednostki naukowe nic nie wiedzą na temat podstawowych dla ich funkcjonowania kwestii, ponieważ MNiSW nie było w stanie przygotować niezbędnych przepisów wykonawczych, musi budzić niepokój.
Jak można mówić o planowaniu, o budowaniu jakości, o konkurowaniu z jednostkami zagranicznymi, jeśli nikt nie wie, za jakie działania i w jakiej ilości dostanie środki finansowe? Niestety, musimy stwierdzić, że opóźnienia w opublikowaniu rozporządzeń są ewidentnym przykładem wprowadzania chaosu i niepewności, a nie budowania systemu „przejrzystych i czytelnych wymogów formalnych” oraz tworzenia podstaw do „stabilnego finansowania”. I w takim działaniu nie odnajdujemy żadnych przejawów troski o stan obecny i przyszłość polskich uczelni i polskiej nauki.
Radosław Rybkowski